Dom z kominkiem

img_0433To było takie ich herbaciane wspólne gadanie. Basia chciała dom z kominkiem, a Marianna herbaciarnię. Oj ile to nie przegadały w przedziale w miejscowym pubie. I do tego przy niejednym kieliszku wina oraz desce przystawek. I tak gadałyśmy, że wreszcie dostałyśmy to od losu. Marianna wracała myślami do wspomnień sprzed kilku lat. Trzeba przyznać, że szybko ich marzenia spełniły się. Wprawdzie drogi przyjaciółek rozeszły się, ale dalej trzymały kontakt. Tym razem to Basia przyjechała do Kew, aby odwiedzić Mariannę i zobaczyć jej herbaciarnię. Miejsce było Basi znajome. Oszklona kawiarenka, usytuowana w pięknym miejscu w Kew, które to odwiedzały na herbatkę lub szybki lunch jeszcze za poprzednich właścicieli.
Basia swoje szczęście poznała, a raczej odnalazła przez internet. I jak to bywa czasami z wielkimi miłościami zupełnie przypadkowo. Wprawdzie znali się z Krzysztofem za studenckich czasów, ale była to relacja wyłącznie na stopie koleżeńskiej. Raczej takie mijanie się na uczelnianych korytarzach. Basia odwiedziła profil koleżanki na facebook i tam zobaczyła komentarze Krzysia zamieszczane do jej opowiadań. Zaczęła je śledzić, mniej zwracając uwagi na historie, ale potem, żeby bardziej zrozumieć przekaz Krzysiowych komentarzy, zaczęła czytać i opowiadania. Tak ją wciągnęło, że ukazanie się kolejnego odcinka, było dla niej czekaniem na coś utęsknionego. Jakby święto. Czekała, a potem czerpała jak ze studni wiedzy i mądrości. I cieszyła się ogromnie. Chłonęła każde słowo. Dzieliła się swoimi przemyśleniami z Marianną. Zawsze była skryta, więc Marianna tym bardziej doceniała fakt otwierania się przed nią Basi. A naprawdę miała się czym dzielić. Poraniona tak ciężko w dzieciństwie, wchodząc w dorosłe życie weszła jako osoba zamknięta i przez wielu postrzegana jako trudna do współżycia. Teraz pod wpływem internetowych wpisów, lód którym tak bezpiecznie się otoczyła powoli topniał, a ponadto mogła lepiej poznać Krzysztofa. I wiesz nie zawiodłam się Marianko, w rzeczywistości okazał się, takim jak wyrażał siebie poprzez pisanie. Mądry, ciepły, otwarty na ludzi, pomógł mi wydostać się z mojej skorupy. Marianna wiedziała o czym pisze przyjaciółka. Przecież przegadały razem niejeden wieczór, a ponadto pracowały razem, dzięki czemu mogły się lepiej poznać.

Każdy dzień dla Basi przynosił kolejne dowody, że wybór Krzysztofa na partnera życiowego, był strzałem w dziesiątkę. Ciągle ją czymś zaskakiwał. Ona sama także dbała o niego,  zajmując się domem i przydomowym ogromnym ogrodem. Tak jak sobie wymarzyła ich dom, zbudowany zresztą przez firmę Krzysia, był położony wśród pól i lasów. I miał kominek. A nawet dwa. Jeden ogromny w salonie, a drugi w ich sypialni. Krzyś nieraz śmiał się z Basi, że poleciała nie na niego, tylko na kominek. I mówił, że do końca życia będzie pamiętał, jak ze swoją rozbrajającą szczerością zapytała, kiedy opisywał jej dom: A jest z kominkiem?
Basi od małego marzyła się farma, a do tego zwyczajnie zaczęło jej się nudzić niepracowanie. Zawsze była bardzo pracowita. I po ogarnięciu domu i ogrodu pozostawało jej dużo wolnego czasu, który chciała jakoś zagospodarować. Zatem uprosiła narzeczonego, aby przerobili pomieszczenia gospodarcze na stajnie i zainwestowali w konie. Krzysztof poparł pomysł w 100% i wspólnie założyli szkółkę, do której przyjeżdżały niepełnosprawne dzieci na rehabilitację. Interes tak im dobrze szedł, że wybudowali niewielki pensjonat z pokojami na wynajem i olbrzymią kuchnią, w której pani Stasia z sąsiedniej wsi gotowała przysmaki dla gości. Menu dostosowane było pod klientów, którzy przyjeżdżając z pobliskiego Krakowa, przejedzeni tajskimi czy też włoskimi potrawami, spragnieni byli prostych i świeżych dań. Zatem pani Stasia lepiła pierogi, gotowała gary bigosów czy też wyśmienitych zup. Do tego serwowała własnej roboty chleb. Zdarzało się, że stali bywalcy, a przybywało ich z miesiąca na miesiąc, jeszcze z drogi pisali do Stasi kulinarne życzenia, które ta z przyjemnością spełniała. I zawsze Stasia była obdarowywana podarkami. Jednak największą radość dawała jej miłość dzieci, dla których była ukochaną babcią. Jak któreś coś bolało po ćwiczeniach albo miało gorszy humor to babcia Stasia od razu biegła z jakimś słodkim przysmakiem. I nie wiedząc jak, zawsze gorsze samopoczucie przechodziło i dziecko od razu miało lepsze nastawienie do ćwiczeń. Pracownicy nieraz patrzyli z podziwem i pewnie z zazdrością na ten fenomen, że oni po studiach, tak świetnie przygotowani do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi, niekiedy nie dawali rady opanować trudnych sytuacji, tak jak Stasiowe przytulanie zawsze działało jak balsam.

Krzyś miał swoją firmę budowlaną w Krakowie, zatem do domu przyjeżdżał albo późnym wieczorem albo na weekendy. I wtedy to były dni dla nich, wyłącznie dla siebie. Basia zatrudniła Anię do pomocy. To Krzysztof przekonał ją do tego. Mówił: musimy zwolnić Basieńko, bo nawet nie zauważymy jak się oddalimy. Kontakt przez telefon to nie to samo Kochanie. I twój i mój interes rozwija się dobrze. Stać nas na zatrudnienie osób do pomocy. I tak Basia znalazła Anię. Dziewczyna bardzo chętnie przyjeżdżała spędzić weekend na wsi. Dwa w jednym odpoczynek i odpoczynek mówiła do Basi, bo tego co Pani tu robi nie można nazwać pracą. To przyjemność móc pomagać tym dzieciom i dawać otuchę rodzicom. Teraz dopiero rozumiem sens studiowania, a tak naprawdę jego bezsens. Ania kończyła psychologię. Pisała pracę na temat metod niekonwencjonalnych, pomagających niepełnosprawnym dzieciom. Zatem czas u Basi był dla niej idealnym doświadczeniem. I trzeba przyznać, że Basia dobrze wybrała sobie asystentkę. Zresztą miała nosa do ludzi. Marianna miała okazję poznać Anię. Ciepła, serdeczna i otwarta, a Basia i Krzysztof mogli spokojnie, bez obawy o bezpieczeństwo dzieciaków i komfort rodziców spędzać wspólne weekendy.

Teraz Marianna siedziała na ławeczce na przeciwko stacji, nie mogąc doczekać się Basi. Tak bardzo cieszyła się na ich spotkanie. Wprawdzie widziały się w Polsce niespełna trzy miesiące temu, ale jakoś tak stęskniła się za nią. U Basi tak naprawdę nie miały okazji porozmawiać sam na sam. Zaczynał się kolejny turnus, więc Basia miała ręce pełne roboty. Marianna wprawdzie pomagała przyjaciółce, ale to nie było to samo, jak usiąść spokojnie we dwie i zanurzyć się w rozważaniach o życiu… .

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *