Przeczytałam jakiś czas temu ujmujący list do ojca. O zaniedbaniu, o braku cierpliwości. O krzywdzie, nieustannym poganianiu, zniecierpliwieniu, szczodrze podlanym alkoholem. Pełen żalu i smutku za straconym dzieciństwem.
List, w którym nie było oskarżenia, tylko poruszające słowa i głęboka rozpacz. Nieco mokry od kąpiących na niego łez i równocześnie oczyszczający.
Patrząc na fotografię obok myślę, że świat może tak pięknie wyglądać przy ojcowskim wsparciu i ta mała istotka na pewno nie napisze takiego listu na polecenie swojego terapeuty w przyszłości, może nawet w ogóle nie będzie takiego miała.